🔔 https://www.youtube.com/@jolantawolters subskrybuj mój kanał Ilustracja: Barbara JaskmanickaNowy Album Jolanty Wolters / "Jolanta czyta Dzieciom" WIERSZO Piszecie mi w komentarzach, że Wasze małe dzieci uwielbiają wierszyki i rymowanki. U Nas też są one zdecydowanie na topie. Niedawno Oluś został właścicielem pięknej książki z wierszami Jana Brzechwy wydawnictwa Zielona Sowa. Książka ma sztywne i grube tekturowe kartki, a okładka jest jakby obita, przez co jest miła w dotyku. Pozwala to na przekazanie książki do samodzielnego oglądania nawet małemu dziecku, bo nie tak łatwo ja zjeść czy zniszczyć. 😉 To kolejna publikacja ze stronami w jednolitym, wyraźnym kolorze. Dzięki czemu dziecko może skupić się na obrazkach zwierząt, których dotyczą wierszyki. Ilustracje są bajeczne. Zobaczcie sami. Uśmiechnięte zwierzęta spoglądają na nas z każdej strony. Tekstu jest niewiele. na każdej ze stron znajduje się jeden wierszyk. Duża wyraźna czcionka pozwoli starszym dzieciom na podejmowanie pierwszych prób samodzielnego czytania. Wydawnictwo: Zielona Sowa Rok wydania: 2012 Stron: 20 Format: 20,8×20,8 cm Oprawa: twarda piankowa Ilustracje: Marcin Południak Lubicie wiersze Brzechwy? A może macie tą książeczkę i dobrze znacie jej bohaterów? A tu minął wieczór cały, Wszystkie ryby się pospały. I nastało znów południe, A sum chudnie, chudnie, chudnie I nim dni minęło kilka, Stał się chudy niczym kilka. Więc opuścił wody słodkie. I za żonę pojął szprotkę. Jan Brzechwa jest autorem tego wierszyka dla dzieci o sumie.
Jan BrzechwaKaczka dziwaczkaNad rzeczką opodal krzaczka, Mieszkała kaczka-dziwaczka,Lecz zamiast trzymać się rzeczki, Robiła piesze poszła więc do fryzjera: „Poproszę o kilo sera!”Tuż obok była apteka: „Poproszę mleka pięć deka.”Z apteki poszła do praczki Kupować pocztowe się kaczki okropnie: „A niech tę kaczkę gęś kopnie!”Znosiła jaja na twardo I miała czubek z kokardą,A przy tym, na przekór kaczkom, Czesała się raz maczku paczkę, By pisać list drobnym tasiemkę starą, Mówiła, że to gdy połknęła dwa złote, Mówiła, że odda się inne kaczki: „Co będzie z takiej dziwaczki?”Aż wreszcie znalazł się kupiec: „Na obiad można ją upiec!”Pan kucharz kaczkę starannie Piekł, jak należy, w zdębiał, obiad podając, Bo z kaczki zrobił się dodatku cały w buraczkach, Taka to była dziwaczka!Jan BrzechwaPsie smutkiNa brzegu błękitnej rzeczki Mieszkają małe pierwszy jest z tego powodu Że nie wolno wchodzić do ogrodu, Drugi – że woda nie chce być sucha, Trzeci – że mucha wleciała do ucha, A jeszcze, że kot musi drapać, Że kura nie daje się złapać, Że nie można gryźć w nogę sąsiada I że z nieba kiełbasa nie spadaA ostatni smuteczek jest o to, Że człowiek jedzie, a piesek musi biec wystarczy pieskowi dać mleczko I już nie ma smuteczków nad FredroMałpa w kąpieliRada małpa, że się śmieli, Kiedy mogła udać człeka, Widząc panią raz w kąpieli, Wlazła pod stół – cicho czeka. Pani wyszła, drzwi zamknęła; Małpa figlarz – nuż do dzieła! Wziąwszy pański czepek ranny, Prześcieradło I zwierciadło –Szust! Do wanny. Dalej kurki kręcić żwawo! W lewo, w prawo, Z dołu, z góry, Aż się ukrop puścił z rury. Ciepło – miło – niebo – raj! Małpa myśli: „W to mi graj!” Hajże! – kozły, nurki, zwroty, Figle, psoty, Aż się wody pod nią mącą! Ale ciepła coś za wiele… Trochę nadto… Ba, gorąco!… Fraszka! – Małpa nie cielę, Sobie poradzi: Skąd ukrop ciecze, Tam palec wsadzi. „Aj! Gwałtu! Piecze!” Nie ma co czekać, Trzeba uciekać! Małpa w nogi Ukrop za nią – tuż, tuż w tropy, Aż po progi. Tu nie żarty – parzy stopy… Dalej w okno… Brzęk! Uciekła! Że tylko palce popiekła, Nader szczęśliwa. – Tak to zwykle w życiu bywaJan BrzechwaJak rozmawiać trzeba z psemWy nie wiecie, a ja wiem Jak rozmawiać trzeba z psem,Bo poznałem język psi, Gdy mieszkałem w pewnej więc wołam: -Do mnie psie! I już pies odzywa wołam: – Hop-sa-sa! I już mam przy sobie gdy powiem: – Cicho leż! Leżę ja i pies mój dłoń wyciągam doń, Grzecznie liże moją zabawnie szczerzy kły, Choć nie bywa nigdy psu kość dam- pies ją ssie, Bo to są zwyczaje pisałem wierszyk ten, Pies u nóg mych zapadł w sen,Potem wstał, wyprężył grzbiet, Żebym z nim na spacer szedłSzliśmy razem – ja i on, Pies postraszył stado wron,Potem biegł zwyczajem psim, A ja biegłem razem z nimOn ujadał. A ja nie Pies i tak rozumie rozumie, bo ja wiem, Jak rozmawiać trzeba z psem. Jan BrzechwaKwokaProszę pana, pewna kwoka Traktowała świat z wysoka I mówiła z przekonaniem: „Grunt to dobre wychowanie!” Zaprosiła raz więc gości, By nauczyć ich grzeczności. Pierwszy osioł wszedł, lecz przy tym W progu garnek stłukł kopytem. Kwoka wielki krzyk podniosła: „Widział kto takiego osła?!” Przyszła krowa. Tuż za progiem Zbiła szybę lewym rogiem. Kwoka gniewna i surowa Zawołała: „A to krowa!” Przyszła świnia prosto z błota. Kwoka złości się i miota: „Co też pani tu wyczynia? Tak nabłocić! A to świnia!” Przyszedł baran. Chciał na grzędzie Siąść cichutko w drugim rzędzie, Grzęda pękła. Kwoka wściekła Coś o łbie baranim rzekła I dodała: „Próżne słowa, Takich nikt już nie wychowa, Trudno… Wszyscy się wynoście!” No i poszli sobie goście. Czy ta kwoka, proszę pana, Była dobrze wychowana? Jan BrzechwaRyby, żaby i rakiRyby, żaby i raki Raz wpadły na pomysł taki, Żeby opuścić staw, siąść pod drzewem I zacząć zarabiać śpiewem. No, ale cóż, kiedy ryby Śpiewały tylko na niby, Żaby Na aby-aby, A rak Byle wydął żałośnie skrzele: „Słuchajcie mnie przyjaciele, Mam sposób zupełnie prosty – Zacznijmy budować mosty!” No, ale cóż, kiedy ryby Budowały tylko na niby, Żaby Na aby-aby, A rak Byle tedy rzecze: „Rodacy, Musimy się wziąć do pracy, Mam pomysł zupełnie nowy – Zacznijmy kuć podkowy!” No, ale cóż, kiedy ryby Kuły tylko na niby, Żaby Na aby-aby, A rak Byle jak. Odezwie się więc ropucha: „Straszna u nas posucha, Coś zróbmy, coś zaróbmy, Trochę żywnosci kupmy! Jest sposob, ja wam mówię, Zacznijmy szyć obuwie!” No, ale cóż, kiedy ryby Szyły tylko na niby,BR> Żaby Na aby-aby, A rak Byle wreszcie tak powiada: „Czeka nas tu zagłada, Opuściliśmy staw przeciw prawu – Musimy wrócić do stawu.” I poszły. Lecz na ich szkodę Ludzie spuścili wodę. Ryby w płacz, reszta też, lecz czy łzami Zapełni się staw? Zważcie sami, Zwłaszcza że przecież ryby Płakały tylko na niby, Żaby Na aby-aby, A rak Byle BrzechwaCap na grapieWlazł kotek Na płotek, Ujrzał capa na grapie. – Zmykaj, capie, Bo cię podrapię! A cap nic – tylko grapie zebrali się gapie, Wszyscy patrzą na capa, A kota aż świerzbi łapa. – Zmykaj, capie, Bo cię podrapię! A cap nic – tylko na kota gapie. – Daj mu, capie, po czapie! A cap nic – tylko sapie. I nie dziwota, Bo cap nie złapie Kota, A kot podrapie Capa, Jako że cap jest mu wciąż grozi i grozi: – Zmykaj, capie, Bo cię podrapię! Więc wziąwszy na rozum kozi, Do domu umknął cap. Teraz go, kocie, łap!Jan BrzechwaHipopotamZachwycony jej powabem Hipopotam błagał żabę: „Zostań żoną moją, co tam, Jestem wprawdzie hipopotam, Kilogramów ważę z tysiąc, Ale za to mógłbym przysiąc, Że wzór męża znajdziesz we mnie I że ze mną żyć przyjemnie. Czuję w sobie wielki zapał, Będę ci motylki łapał I na grzbiecie, jak w karecie, Będę woził cię po świecie, A gdy jazda już cię znuży, Wrócisz znowu do kałuży. Krótko mówiąc – twoją wolę Zawsze chętnie zadowolę, Każdy rozkaz spełnię ściśle. Co ty na to?” „Właśnie myślę… Dobre chęci twoje cenię, A więc – owszem. Mam życzenie…”„Jakie, powiedz? Powiedz szybko, Moja żabko, moja rybko, I nie krępuj się zupełnie, Two życzenie każde spełnię, Nawet całkiem niedościgłe…”„Dobrze, proszę: nawlecz igłę!” Jan BrzechwaChory mułPewien muł Niedobrze się czuł, Więc poszedł do lekarza i rzekł: – Niech pan doktor mi da jakiś lek. Zapytał muła lekarz: – A na co ty, mule, narzekasz? Co ci dolega, mule? Rzekł muł: – Mam łamania i bóle. – A co boli cię? – lekarz znów pyta. – Oj, bolą mnie, bolą kopyta, A jeśli mam przy tym być szczery, To nie jedno, nie dwa, ale cztery, Wszystkie cztery, do samej kości, Nawet ruszyć żadnym nie mogę… I na dowód swojej słabości Kopnął lekarza w prawda wynika doniosła, Że muł jednak ma w sobie coś z KonopnickaNasza czarna jaskółeczkaNasza czarna jaskółeczka Przyleciała do gniazdeczka Przez daleki kraj Bo w tem gniazdku się rodziła Bo tu jest jej strzecha miła Bo tu jest jej raj!A ty, czarna jaskółeczko Nosisz piórka na gniazdeczko Ścielesz dziatkom je! Ścielże sobie, ściel niebogo, Chłopcy pójdą swoją drogą, Nie ruszą go, nie! Wanda ChotomskaDlaczego cielę ogonem mieleW cielętniku stoi cielę i ogonem w kółko wyrwał się z chlewika: – Czy to cielę spadło z byka ? Nikt ogonem tak nie miele, więc dlaczego miele cielę ?Przyszła koza, furtkę bodzie: – Pewnie nudno mu w zagrodzie. Mnie się zdaję, że to cielę z nudów tak ogonem miele.– Z nudów? – Z nudów ! – Może z głodu ?Wlazło cielę do ogrodu, zjadło mlecz i seradelę i ogonem dalej gęś z gąsiorem. – Czy to cielę nie jest chore ? Może zjadło wilcze ziele i ogonem przez to miele ?– Wilcze ziele ? Nie, aniele, ciele jadło seradelę. – Może zjadło jej za wiele ? – Może to przez decybele ? – Może to jest tik nerwowy ? – Może tęskno mu do krowy ?Przyszły kury, indyk, kaczor, wszyscy gdaczą, meczą, kwaczą, strasznie martwię się cielęciem indyk z kozą, gęś z z pastwiska przybiegł źrebak i rzekł: – Martwić się nie trzeba, tylko trzeba spytać cielę, czemu tak ogonem bo jeśli w kółko miele, ma w tym chyba jakieś cele. – Mam- kiwnęło głową cielę- robię muchom karuzelę !]Joanna PapuzińskaTygryskiMoja piżama – cała w tygrysy. A te tygrysy straszne urwisy, A te tygrysy nie chcą spać nocą, Fikają kozły, skaczą i się gniewa: – Spać trzeba teraz! Wszystkie tygryski z piżamy zbiera, Chowa do szafy, na klucz zamyka, Żeby już dzisiaj nie mogły do pracy śpieszy się tato, Otwiera szafę, wyjmuje palto. Nagle wiatr dmuchnął, porwał tygryski, Jakby to były jesienne listki, I z tygryskami przez okno uciekł, I po ogródku wszystkie tygryski zebrać z powrotem, O, ten na kwiatku usiadł jak motyl, Ten się na nitce pajęczej kiwa, A ten biedaczek leży w pokrzywach. A ten na ścieżce. A ten pod listkiem. Czy to już wszystkie? – Tak, chyba wszystkie…Koszę tygrysków zanoszę mamie. Mama układa je na piżamie. Te na rękawach, te na kieszeniach… Ale jednego tygryska nie ma! Nie ma w pokoju, nie ma w ogrodzie. Mały tygrysku, gdzieś nam się podział?Leci latawiec w górze, nad drogą, Ma kolorowy i długi ogon. Może tygrysek chciał zwiedzić świat I na ogonie latawca siadł? A teraz leci sam nie wie dokąd, Bardzo daleko, bardzo wysoko?A może rzeka co płynie obok, Wzięła tygryska w podróż ze sobą? Może ta szybka, zielona woda Już mi tygryska nigdy nie odda?Łaciaty kocur wskoczył na okno. – Możeś ty kocie tygryska połknął? Może myślałeś, że to jest myszka, I przez pomyłkę zjadłeś tygryska?Aż wreszcie … tato przychodzi z pracy. – Czemu, córeczko tak na mnie patrzysz? Czemu się ze mnie obie śmiejecie? – Bo ty tygryska masz na berecie! Bo nasz tygrysek nigdzie nie uciekł! Bo on z tatusiem poszedł i wrócił!I tak się dobrze skończyło wszystko. I dzień się kończy. Wieczór już blisko. Wkrótce światełka w oknach zabłysną. Spać się zachciało moim PijanowskiKolorowa krowaŻyła, była sobie krowa Niesłychanie kolorowaBrzuch – brązowy, pysk zielony, róg-czerwony z jednej strony,a na grzbiecie – popatrz! – Łata. Jaka wielka i za wstyd! Ta pstrokacizna, Rzecz nie krowia – każdy przyzna –Bo wypadek przecie rzadki, Krowa w kolorowe żyć można tak pstrokato? Trzeba coś poradzić na to,Krowo, bardzo jest nie zdrowo, Być tak strasznie kolorową,Gdy się taka rzecz wydarza, Trzeba ruszać do lekarza,niech cię zbada, niechaj powie, czy w porządku krowie zdrowie,lekarz krowę zważył, zmierzył, język zbadał, w róg uderzył,kazał westchnąć jej głęboko, ryknąć głośno, zamknąć oko,nogę zgiąć i wyprostować, aż się zadyszała ją od stóp do głowy I powiada tymi słowy:Całkiem zdrowa jest ta krowa Niesłychanie brązowy – zabłocony, Róg z tej strony pobrudzony,Pysk zielony – prosta sprawa, Ze śniadania jeszcze ta łata tak pstrokata, Bo nie myta całę lata!Bardzo przyda się urodzie Kąpiel w rzece, w ciepłej krowa kolorowa, stoi czarno-biała wie – już innym powie, Co przystoi każdej krowie-Niechaj dobrze zapamięta: Myj się co dzień, nie od Jerzy KernŻyrafa u fotografaPrzyszła pewna żyrafa do fotografa. – Czy to pan robi zdjęcia? – Ja. – A ładne są te zdjęcia? – Ba! – I tak sam pan je robi? – Sam. – A ma pan aby kliszę? – Mam. – A nie pęknie ta klisza? – Nie ma mowy. – A objął mnie pan całą? – Nie, do połowy. – A co będzie z drugą połową? – Zdejmę osobno. – Czy za tę samą cenę? – Nie, za dopłatą drobną. – A na jednym zdjęciu się nie da? - Wykluczone. – To niech pan robi. – Pstryk! Pstryk! Zrobione. – A teraz? – Teraz zlepię te zdjęcia najlepiej jak potrafię. I wręczę za chwilę pani tę wspaniałą fotografię. Jan BrzechwaZOOPapugaPapużko, papużko, Powiedz mi coś na uszko. Nic nie powiem, boś ty plotkarz, Powtórzysz każdemu, kogo ty jesteś, krokodylu? Ja? Znad Nilu. Wypuść mnie na kilka chwil, To zawiozę cię nad jest dziki, dzik jest zły Dzik ma bardzo ostre kły. Kto spotyka w lesie dzika, Ten na drzewo zaraz skaczą niedościgle Małpy robią małpie figle, Niech pan spojrzy na pawiana Co za małpa, proszę pana!ŻyrafaŻyrafa tym głównie żyje, Że w górę wyciąga szyje, A ja zazdroszczę żyrafie, Ja nie przedstawić sobie Pan żubr we własnej osobie. No, pokaż się żubrze. Zróbże Minę uprzejmą pan ma stopy duże, Panie kangurze! Wiadomo, dlatego kangury W skarpetkach robią ta zebra jest prawdziwa? Czy to tak naprawdę bywa? Czy też malarz z bożej łaski Pomalował osła w paski?LisRudy ojciec, rudy dziadek Rudy ogon to mój spadek, A ja jestem rudy lis. Ruszaj stąd, bo będę TuwimPtasie radioHalo, halo! Tutaj ptasie radio w brzozowym gaju, Nadajemy audycję z ptasiego kraju. Proszę, niech każdy nastawi aparat, Bo sfrunęły się ptaszki dla odbycia narad: Po pierwsze – w sprawie, Co świtem piszczy w trawie? Po drugie – gdzie się Ukrywa echo w lesie? Po trzecie – kto się Ma pierwszy kąpać w rosie? Po czwarte – jak Poznać, kto ptak, A kto nie ptak? A po piąte przez dziesiąte Będą ćwierkać, świstać, kwilić, Pitpilitać i pimpilić Ptaszki następujące: Słowik, wróbel, kos, jaskółka, Kogut, dzięcioł, gil, kukułka, Szczygieł, sowa, kruk, czubatka, Drozd, sikora i dzierlatka, Kaczka, gąska, jemiołuszka, Dudek, trznadel, pośmieciuszka, Wilga, zięba, bocian, szpak Oraz każdy inny – słowik Zaczął tak: „Halo! O, halo lo lo lo lo! Tu tu tu tu tu tu tu Radio, radijo, dijo, ijo, ijo, Tijo, trijo, tru lu lu lu lu Pio pio pijo lo lo lo lo lo Plo plo plo plo plo halo!”Na to wróbel zaterlikał: „Cóż to znowu za muzyka? Muszę zajrzeć do słownika, By zrozumieć śpiew słowika. Ćwir ćwir świrk! Świr świr ćwirk! Tu nie teatr Ani cyrk! Patrzcie go! Nastroszył piórka! I wydziera się jak kurka! Dość tych arii, dość tych liryk! Ćwir ćwir czyrik, Czyr czyr ćwirik!”I tak zaczął ćwirzyć, ćwikać, Ćwierkać, czyrkać, czykczyrikać, Że aż kogut na patyku Zapiał gniewnie: „Kukuryku!”Jak usłyszy to kukułka, Wrzaśnie: „A to co za spółka? Kuku-ryku? Kuku-ryku? Nie pozwalam, rozbójniku! Bierz, co chcesz, bo ja nie skąpię,Ale kuku nie ustąpię. Ryku – choć do jutra skrzecz! Ale kuku – moja rzecz!” Zakukała: kuku! kuku! Na to dzięcioł: stuku! puku! Czajka woła: czyjaś ty, czyjaś? Byłaś gdzie? Piłaś co? Piłaś, to wyłaź! Przepióreczka: chodź tu! Pójdź tu! Masz co? daj mi! rzuć tu! rzuć tu!I od razu wszystkie ptaki W szczebiot, w świegot, w zgiełk – o taki: „Daj tu! Rzuć tu! Co masz? Wiórek? Piórko? Ziarnko? Korek? Sznurek? Pójdź tu, rzuć tu! Ja ćwierć i ty ćwierć! Lepię gniazdko, przylep to, przytwierdź! Widzisz go! Nie dam ci! Moje! Czyje? Gniazdko ci wiję, wiję, wiję! Nie dasz mi? Takiś ty? Wstydź się, wstydź się!” I wszystkie ptaki zaczęły bić się. Przyfrunęła ptasia milicja I tak się skończyła ta leśna audycja. Maria KonopnickaMuchy samochwałyU chomika w gospodzie Siedzą muchy przy miodzie. Siedzą, piją koleją, I z pająków się się łapkami Nad pełnemi kuflami. Zagiął chomik żupana, Miód dolewa do dzbana. — Żebyś, kumo, wiedziała,Com już sieci narwała, Com z pająków nadrwiła, Tobyś ledwo wierzyła! — Moja kumo jedyna! Czy mi pająk nowina?Śmiech doprawdy mnie bierze… Pająk!… Także mi zwierzę! — Żebyś, kumo, wiedziała, Trzem pająkom bez mała, Jak się dobrze zasadzę,Trzem pająkom poradzę!… — Moja kumo kochana! (Chomik! dolej do dzbana!) Moja kumo jedyna, Czy mi pająk nowina?Prawi jedna, to druga, A tu z kąta coś mruga… Prawi czwarta i piąta, A coś czai się z kąta. Pająk ci to, niecnota,Nić — tak długą — namota! Zdusił muchy przy miodzie, W chomikowej gospodzie.
Jan Brzechwa - Katar Spotkał katar Katarzynę -A - psik!Katarzyna pod pierzynę -A - psik!Sprowadzono wnet doktora -A - psik!"Pani jest na katar chora" -A - ps
Jan Brzechwa - Jaś i MałgosiaNarrator: Posłuchajcie, oto bajka,Stara bajka-samograjka,Ale dla was, daję słowo,Wymyśliłem ją na nie znacie jej, to było tak:W małej chacie,Od ludzkich osiedli z dalaMieszkała rodzina drwalaZ czterech osób więc drwal, jego żonaI - jak to się w bajkach kleci -Było także dwoje dzieci,W waszym wieku, mniej piosenkę im poświęcę,Przysłuchajcie się piosence:Jaś:My mieszkamy w chatce chatkę las nazywamy się,Jaś i kochamy się,Jaś i Razem trzymamy się,Mamy słuchamy się,Tralala-la!Matka:Dzieci kochane, śpiewacie cudnie,Ale już minęło południe,Ojciec czeka na obiad w lesie,Dziś Małgosia kobiałkę z Jasiem we dwoje,Bo ja troszeczkę się Dlaczego puszczać ją samą?Pójdę z Małgosią, A kto mi w domu pomoże?A kto uprzątnie w oborze?A kto zamiecie w komorze?No, dobrze już. Tym razemPozwalam iść wam zresztą kobiałce jest chleb, jest mleko,A tu gorące zbaczajcie więc z drogi,Lećcie szybko jak dwa szczygły,By pierogi nie Już biegniemy, mamo droga,Pamiętamy o pierogach!Każdy ptak nam w lesie Znamy w lesie wszystkie Trala-lala, A nazywamy sięJaś i Razem trzymamy się,Jaś i Borem skradamy nie damy się,Tralala-la!Jaś: Spójrz, Małgosiu, jakieś zwierzę!Małgosia: Ojej, Jasiu, strach mnie bierze,Wszak to wilk. Jest pewno zły,Bo okropnie szczerzy jest prędszy,On po śladach nas jest panem w lesie,A gdy jeść my chce się,Idzie sobie w lasu głąb,Żeby znaleźć coś na szybko jeść -I cześć!Oto widzę jadło,Co mi z nieba jakiś smaczny kęs,Idzie para świeżych mięs,Trzeba szybko jeść -I cześć!Ruszam prosto na nie,Będę miał śniadanie,Chyba to są owce dwie,Do nich język aż się rwie,Trzeba szybko jeść -I cześć!Nie, to dzieci! Mam więc pecha!Cóż mi z dzieci za pociecha?Małgosia:Patrz, on prosto ku nam zmierza...Tak się boję tego zwierza,Uciekajmy!Wilk:Ja nie radzę,Bo choć tu sprawuję władzę,Choć mi w brzuchu burczy z głodu,Ale wilki z mego roduTym się szczycą od stuleci,Że nie krzywdzą małych i Małgosia:Dziękujemy ci, wilku, za wyrzekam się z własną zmiatajcie stąd. Do widzenia!Już nie drażnijcie mi prosto przez polanę,A ja o suchym pysku Jasiu, tędy przez knieję!Jaś:Wilk na szczęście pierogów nie je,A tato lubi je i czeka,Słyszę już jego głos z sosnę, sosnę zetnę,Będą z sosny deski świetne,Piło, rżnij, siekiero, wal,Róbcie to, co każe chodzić na wyręby,Ścinać graby, ścinać dęby,Piło, rżnij, siekiero, wal,Róbcie to, co każe drwal!Gdy spiłuję dąb wiekowy,Dąb się nada do budowy,Piło, rżnij, siekiero, wal,Róbcie to, co każe zawiozę grab do szkoły,Będą z niego piękne stoły,Piło, rżnij, siekiero, wal,Róbcie to, co każe drwal!Jaś: Przynieśliśmy, tato, kobiałkę,Lecz pierogi wystygły już są smaczne, z grzybami,A te grzyby zbieraliśmy Pierogi? A to ci dopiero!Zamachnąłem się właśnie siekierą,Zostawcie kobiałkę, zjem potem,Zmykajcie, dzieci, z powrotem,Bo tu wkoło drzazgi lecą,A ja popracuję nieco,Nie mam czasu do tato!Małgosia:Do widzenia!Drwal:Wracajcie tą dróżką na Jasiu? Śpiewa nie drozd, lecz jaka dziwna szyszkę trochę za gładka,Spójrz, to przecież czekoladka!Małgosia:Tu jest irys, tu cukierek!Jaś:Ktoś je poukładał w szereg,Jak w sklepie - taki znowu leżą ciągutki...Jaś:Wyborne...Małgosia:I słodkie Trzeba napełnić się też nie dokąd ta droga prowadzi?Bo tam dalej na odmianę,Widzę krówki tu znów inne słodycze!Jak dużo! Wprost ich nie zliczę!Marmoladki, czekoladkiRosną wprost jak leśne ci dopiero przygoda!Nie zjemy wszystkich, a szkoda!Jaś:Stój! Popatrz! Domek z piernika!Czy to sen? Nie! Domek nie popatrzeć - wszędzie piernik,Zbudował go chyba kawałek ułamię...Pyszny! Trzeba zanieść Spójrz, Małgosiu, na tę ścianę...To pierniki lukrowane,Małgosia:A z tej strony czy czujesz smak róży?Jaś:Ułamiemy kawał duży!Kiedy mama go dostanie,Będzie miała Dość długo dzieci drwala zbierały łakocieAni myśląc o powrocie,A domkiem z pierników tak były zajęte,Że dały się wziąć na właśnie czarownica zła i gniewna srodzeRozsypała słodycze na w ten sposób zwabiła Jasia i poznacie po głosie!Czarownica:Hola! Cóż to za przybłędyMają śmiałość chodzić tędy?Kto mi domek z pierników objada?O, to zuchwalstwo nie lada!Małgosia:Jasiu, słyszysz? Ładne rzeczy!Ktoś nam okropnie groźna czarownica,Cha-cha!Zna mnie cała okolica,Cha-cha!Kiedy dnieje, kogut pieje,Ja się śmiejęUcha-cha!Mam ja wilka na posługi,Cha-cha!Czy to słoty, czy szarugi,Cha-cha!Wicher wieje, z nieba leje,Ja się śmiejęUcha-cha!Piernikami dzieci nęcę,Cha-cha!Kto tu wszedł, nie wyjdzie się grzeje, żarem się Słyszysz, co ona śpiewa?Jasiu, Jasiu, będzie krewa!Czarownica: Dawno miałam na was chrapkę,Wpadliście w moją pułapkę!Droga do mnie wydawała się słodka,A czy wiece, co teraz was spotka?Jaś: Myśleliśmy, że pierniki są dla nas...Czarownica: Dobry z ciebie ananas!Małgosia: Niepotrzebnie pani się złości,Myśmy przyszli do pani w gości,A przecież ludzie w Polsce słyną z Niech nas pani wypuści!Czarownica: Wypuścić was? A juści!Zaraz w szpony was pochwycęI - poznacie czarownicę!Małgosia: Pani tylko tak straszy...Jaś: Nauczyciel w szkole naszejOd dawna uczy nas przecie,Że czarownic nie ma na Co? Tego uczą was w szkole?Ja drwić z siebie nie pozwolę!To zuchwalstwo, daję słowo!Kim więc jestem? Owcą? Krową?Czy może po prostu sową?W mojej szkole jest inaczej,Kto nie wierzy, ten trzymać was pod kluczemI upasę, i utuczę,Bo nie lubię chuderlaków -Mięso chude jest bez smaku,A w dodatku wrzucę na łopatęI pod blachą wczesnym rankiemUpiekę was z Proszę pani, ja nie wierzę!Nawet wilk, żarłoczne zwierzę,Choć był głodny, nas ma w lesie dość punkt pierwszy. A punkt drugi -Wilk jest u mnie na sidła me zastawię,On już wie, co piszczy w nawet szpetnie szczeknie,Lecz mojego łupu nie teraz już skończmy gadanie,Jako rzekłam, tak się jesteśmy dziećmi drwala,Tato jeść nas nie pozwala!Jaś:On siekierę ma ze staliI siekierą mocno on także ostrą pani życie miłe...Czarownica:Dość już! Więcej ani słowa!Klatka dla was jest hej! Mój wilku bury,Do mnie! Wysuń swe pazury,Pokaż kły zuchwałej parceI niech skończą się te zawołasz po raz drugi,Jestem już na twe wilk! Był grzeczny, gładki,Teraz wpycha nas do nie drap tak, powoli...Jaś:Delikatniej, bo ją boli!Czy to jest obyczaj wilczy?Wilk:Niech kawaler lepiej milczy,Przykro słuchać tych być pieczeń - będzie pieczeń!Czarownica:Ja zabieram klucz od klatki,A wam daję czekoladki,Marmoladki i karmelki,Strucle, ciastka, piernik wielki,Wór irysów i ciągutek -Jedzcie! By przyspieszyć skutek,Sprawiam ucztę. Na tej uczcieNależycie się utuczcie,Bo gdy wam przybędzie ciała,To ja będę jest bez jest ludożerca!Wilk:Przykro słuchać tych być pieczeń - będzie pieczeń!Czarownica:Ich mowa już mi obrzydła,Chodźmy, wilku, zastawić sidła,Pójdziemy przez bór, przez knieję,Zobaczymy, co tam się zaś, dziatki, jedzcie dużoI niech wam łakocie warzę smołę w kotleCha-cha!A jak jeżdżę, to na miotle,Cha-cha!Trzeszczą knieje, źle się dzieje,Ja się śmiejęUcha-cha!Jaś: Poszła sobie lasem-borem,Pewno wróci przed wieczorem,Słodyczami nas upasie,No i zje po pewnym ładna, niby młoda,A taka niedobra. Szkoda!Jaś:Trzeba pójść po rozum do głowy,Posłuchaj, mam plan gotowy:Zawsze noszę drut przy sobie,Z drutu różne rzeczy robię,A tym razem w sposób chytryMój drut przerobię na mi, bo drut jest grudy,Przystąpię zaraz do jest trochę za ścisła...Małgosia:Czyżby więc nadzieja prysła?Jaś:Rozsuniemy trochę kratę,Ty ciśnij na tę, ja na tę,Mocniej, mocniej! Jeszcze ździebko!Małgosia:Ty, Jasiu, rękę masz krzepką,A ja...Jaś:Pchaj łokciem, kolanem!Już teraz się tam dostanę,Jestem w zamku. Drutem kręcę...Mam trochę za krótkie ręce...Małgosia:Musisz się przecisnąć więcej!Jaś: Opór w zamku nieco słabnie...Małgosia:Ach, jak ty to robisz zgrabnie,Majster z ciebie i mądrala,Znać, że jesteś synem drwala!Jaś:Zamek zgrzytnął! Do roboty,Jeszcze tylko dwa obroty,Lecz ręka mi już omdlała...Małgosia:Będę ją podtrzymywała,Jasiu, jeszcze chwilka mała!Jaś:Wytrych znowu się obraca,Drut ostatni zatrzask maca,Wnet skończona będzie czoła pot ci spływa strugą,Trzeba wytrwać!Jaś: Już to? Czy się zamek zatkał?Nie! To już! Otwarta klatka!Małgosia:Znów jesteśmy wolni! Brawo!Uciekajmy teraz Mrok Ktoś ku nam się na pewno czarownica...Skryjmy się, bo sierp księżycaNa nas rzuca swoje uciec już to? Klatka jest otwarta?Gdzie więźniowie? Cóż, do czarta?!Pewno w kąt się gdzieś zaszyli...Odezwijc e się w tej chwili!Prędzej! Nie ma żartów ze mną,Wnet was znajdę, choć jest ciemno,Zrewiduję całą klatkę!Jaś:Patrz, Małgosiu... Mamy gratkę!Podkradnijmy się czym prędzejI zamknijmy w klatce Ciszej... Skryjmy się za idź z prawa, a ja z lewa,Cichuteńko, bez szelestu,Gdzie się podział drut mój?Małgosia:Jest tu!Jaś:No, to bierzmy się do dzieła,By nam jędza nie ruch drucianym prętem...Hops! I drzwiczki już klatce nie ma ich. A co to?O, smarkaczu! O, niecnoto!Mnie uwięzić tak szkaradnie?Ciężka na was kara spadnie!Wilku, hej! Mój wilku bury,Do mnie! Wysuń swe pazury,Ostre kły i zęby ukaż,Wilczą paszczą dzieci ukarz!Wilk:Jestem, pani czarownico,Ale tym się właśnie szczycąWszystkie wilki z mego rodu,Że choć kiszki burczą z głodu,Żaden z nich nie skrzywdzi dzieci -I tak jest już od Niech się co chce dzieje,A ja precz odchodzę, w No to koniec już zabawy!Chodźcie do mnie bez obawy,Powiem wam, jak stoją lubię zażartować -I was chciałam nasza się nie liczy:Tu jest fabryka słodyczy,Za drzewami, z tamtej strony,Widać szklane te wszystkie czekoladki,Marmoladki, raczki, krówkiSpadły dzisiaj z pracuję w magazynie,Odpowiadam, gdy coś ten to rzecz nietania,A wy właśnie bez pytaniaPozrywaliście was ukarać, smyki,Bo cudzego się nie zjada!Małgosia:Więc to była maskarada?Jaś:Więc te dziwy się nie dzieją?Małgosia:Czarownice nie istnieją?Czarownica:O tym wiecie już ze był tylko żart nim bajka jest oparta,Chyba znacie się na żartach?Jaś:No, a chatka piernikowa?Czarownica:To produkcja eksportowaDla nabywców z zagranicy,Zwie się Chatką chatki w klatki,Ładujemy je na statkiI tak właśnie w świat przez GdynięTowar nasz na zachód No a wilk, co tu, wśród sosen,Mówił do nas ludzkim głosem?Czarownica:To nie wilk, to pies po prostu,Lecz większego nieco wzrostu,Wilczur - mądry, tresowany,Czy nie znacie tej odmiany?Jaś:Lecz on gadał w waszej nie gada, tylko szczeka,A on szczekał już z Wilk się nam przewidział? Szkoda!Małgosia: Piękna była to przygoda...Jaś: No to bardzo przepraszamyMałgosia: I wracamy już do mamy!Jaś: Tato nas na pewno nam przykro, proszę pani!Czarownica: Powiem wam na pożegnanie,Żeście dzielni to każde z was dostaniePo pudełku czekoladek,A dla mamy, na wypadek,Gdyby bardzo się gniewała,Będzie ciastek torba Jaś by sam je dobrał...Małgosia: Pani dla nas taka dobra!Czarownica: Moja dobroć was zachwyca?Przecież jestem o tym - sza - nikomu!Teraz lećcie już do Do widzenie!Czarownica: Bądźcie prostu ku domowi!Jaś i Małgosia: Tak się kończy nasza nazywa się"Jaś i Małgosia."Tu już urywa się"Jaś i Małgosia."Co z bajką łączy się,To dobrze kończy Wesoły wiersz Jana Brzechwy odpowiadający na pytanie skąd się biorą dziury w serzeStrona wiersza dla dzieci: https://4parents.info/pl/jan-brzechwa-wrona-i-se
wiersz o mamie jan brzechwa
Jan Brzechwa. Leciała mucha z Łodzi do Zgierza, Po drodze patrzy: strażacka wieża, Na wieży strażak zasnął i chrapie, W dole pod wieżą gapią się gapie. Mucha strażaka ugryzła srodze, Podskoczył strażak na jednej nodze, Spogląda - gapie w dole zebrali się, Wkoło rozejrzał się - o, rety! Pali się!
WierszykiDlaDzieci.pl. Jan Brzechwa jest autorem tego wierszyka dla dzieci o zegarku. Wiersz Jana Brzechwy pod tytułem Zegarek.
Książki Dla dzieci Wiek 3-5 Bajki / Opowiadania / Wiersze. Brzechwa dzieciom. Dzieła wszystkie. Wiersze. Autor: Brzechwa Jan. 5,0. 44 recenzje. 51,78 zł. 79,90 zł - porównanie do ceny sugerowanej przez wydawcę.
Jan Brzechwa - Kłamczucha "Proszę pana, proszę pana, Zaszła u nas wielka zmiana: Moja starsza siostra Bronka Zamieniła się w skowronka, Siedzi cały dzień na buku I powtarza: kuku, kuku!" "Pomyśl tylko, co ty pleciesz! To zwyczajne kłamstwa przecież." "Proszę pana, proszę pana, Rzecz się stała niesłychana: Zamiast deszczu u sąsiada
Pająk i muchy 🎧 Jan Brzechwa 🎧 wiersze czytane dla dzieci 🎧 audiobook 🎧 bajki do słuchania 🎧 wiersz dla dzieci 🎧 bajki dla dzieci 🎧 bajki czytane 🎧
geqOMF.
  • 6lxjx0b5pd.pages.dev/22
  • 6lxjx0b5pd.pages.dev/84
  • 6lxjx0b5pd.pages.dev/34
  • 6lxjx0b5pd.pages.dev/3
  • 6lxjx0b5pd.pages.dev/38
  • 6lxjx0b5pd.pages.dev/34
  • 6lxjx0b5pd.pages.dev/73
  • 6lxjx0b5pd.pages.dev/88
  • wiersz o mamie jan brzechwa